Mistrzostwo! to pierwsze słowo, jakie przychodzi mi na myśl po przeczytaniu ksiązki Wojciecha Chmielarza “Żmijowisko”. Lektura w ciągu trzech dni podczas urlopu, zwłaszcza, że zarówno akcja, jak i mój pobyt wypoczynkowy odbywał się w bardzo podobnych warunkach przyrody. Mimo urlopowego rozluźnienia, książka wymaga skupienia. Kolejne rozdziały porozrzucane są w czasie, a dodatkowo w każdym z nich mamy perspektywy wydarzeń okiem innego bohatera.

Grupa przyjaciół ze studiów co roku wyjeżdża na wakacje ze swoimi rodzinami. Trafiają do niewielkiej wsi Żmijowisko. Po jednej z ostatnich imprez okazało się, że zagineła córka jednej z par – piętnastoletnia Ada. Rozpłynęła się w powietrzu. W rocznicę zaginięcia do agroturystyki wraca ojciec dziewczyny, aby wznowić poszukiwania. W ostatnim roku został on znienawidzony przez całą Polskę ze względu na wydarzenia jakie miały miejsce po zaginięciu Ady….

Przedstawiona historia ukazuje tragedię rodzinną, która niszczy wszystko i wszystkich wokół. Rodziny, przyjaźnie, miłości, uczucia. Wzbudza strach, ból, smutek, a nawet przyczynia się do zdrady.

Zakończenie to kunszt literacki autora i nie spodziewałam się go w żadnym momencie czytania powieści. Wielkie brawo!